Będę szczery, ale chwilowo nie mogę się cieszyć z rozgrywki w „The Last of Us”.
Jestem człowiekiem, który jedynie z gry skończył prolog i zostawił. Po prostu nie wciągnęło mnie to, by odkrywać historię dalej. I tak zapomniałem o tym tytule, przynajmniej do premiery serialu od HBO.
Chciałbym naprawdę wrócić, ale nie mogę!
Miałem tę wielką przyjemność, by oglądać ten serial z założeniem, że może zagram w grę po tym, gdy go zobaczę. Może tam wątek fabularny bardziej do mnie trafi.
Niestety, ale tak się nie stało. Nie wrócę do gry. Nie dlatego, że była to zła produkcja w kontekście gry aktorskiej, opowieści, czy po prostu faktu, iż było to oparte na grze. Bardzo cieszył mnie fakt, że znów można powiedzieć, że dany tytuł najpierw zawitał na komputery, czy też konsole.
Po prostu nie mam już po co tam wracać, ponieważ wiele rzeczy widziałem w serialu i bardziej kupiła mnie ta forma rozgrywki.

The Last of Us miało specyficzny problem!
Kiedy wychodziły nowe odcinki z Pedro Pascalem w roli głównej, cieszyłem się, że jest nareszcie coś dobrego. Jednak później pojawiały się głosy, że to nie jest to, czym ma być ten serial. Najwięcej płakali gracze będący fanami produkcji.
A szkoda, bo było tam wiele uśmiechów w ich stronę od scenarzystów. W końcu trzeba zaznaczyć, że nie byli oni do końca targetem.
Tacy najwięksi fani byli problemem w cieszeniu się ze świetnego widowiska…
Przez to, w sieci wylewali swoje płacze i żale. Narzekali na zmiany, braki — zapominając, że tworzenie serialu rządzi się zupełnie innymi prawami niż robienie gier.

Zmienia się sposób opowiadania historii oraz trzeba dostosować parę jej elementów, by przenieść to na format do telewizji. Powinno się inaczej pobudować i przedstawić świat znany z gier, by trafił on do większego grona odbiorców. W końcu nie chodzi tylko o wybrane jednostki. Wiecie tych lubiących lizać ściany oraz czepiać się każdego najmniej pasującego elementu.
Rozumiem, pewne elementy musiały zostać dodane, dopowiedziane wręcz, by funkcjonował świat przedstawiony, ale to raczej powinno być odbierane jako wartość dodatnia, a nie ujma.
Obejrzyj serial albo graj w grę?
Dla mnie wybór jest bardzo prosty.
Chwilowo The Last of Us jest dla mnie czymś, co chyba za mocno siedzi w mojej głowie. Wiecie, chciałbym zapomnieć, ze nie porwał mnie ani prolog i to, jak odebrano tę świetną produkcję.
Serial to dowód na to, że można robić produkcje z materiałów źródłowych, nawet jeśli jest to, najpierw diametralnie inne medium niż przyjmuje się to za standard.
Nie grałem w grę, ale serial przypadł mi do gustu. Było to coś innego, bliskiego wydarzeniom z ostatnich lat.