W końcu miałem okazję nadrobić animację o koszmarnej rodzinie, którą znamy pod nazwiskiem Addams!
Prawda jest taka, że chciałem nadrobić to jakiś czas temu, lecz jakoś tak zapomniałem o niej. Po obejrzeniu tego wiem, że był to niesamowity błąd.
To film ociekający klimatem!
Kiedy byłem dzieciakiem, hitem był serial „Rodzina Addamsów” i każdy wybierał swoją ulubioną postać. Był to serial niesamowicie mroczny, pełen groteski i niecodziennego, spaczonego humoru.
I ta animacja jest dowodem na dwie rzeczy. Pierwsza, to fakt, że klimat jest taki sam, jak w serialu sprzed lat, czy filmach z prawdziwymi aktorami.
A następne na liście jest to, że „Rodzina Addamsów” nigdy się nie nudzi. Niezależnie od formy. Jest śmiech, absurd, koszmar i mrok, czyli idealna mieszanka na sobotni wieczór.

Wujek Snoop, Addams Boberek!
Nie ukryje, że zaskoczeniem w całej tej produkcji, to wybór dubbingu. W pierwszej chwili nie mogłem uwierzyć, że Gomezem był nie kto inny, ale sam Król Julian, tylko gdzieś zgubił gdzieś pingwiny i swojego szambelana.
„Rodzina Addamsów” to też pierwsza animacja, gdzie pośród aktorów głosowych jest raper jarający zioło i jak sugerują memy, których pełno w internecie, odblokowuje dodatkowe zadania poboczne w grze zwanej życiem. Tak, dobrze myślicie, chodzi o Snoop Doga.
Schematyczna fabuła, a i tak oglądasz, jakbyś był zaklęty!
Wątek fabularny jest niesamowicie prosty, otóż Morticia i Gomez chcą znaleźć idealne miejsce, by osiedlić się i mieć święty spokój od ludzi, a Ci nie do końca rozumieją ekscesy mrocznej rodziny.
Trafiają do New Jersey, gdzie przypadkiem wpadają na Large’a i na swój nowy i szalony dom.

Lata mijały, dzieci rosły i w końcu naszedł ten dzień. Najmłodszy z nowego pokolenia, Pagsley, ma przed sobą rodzinny rytuał przejścia.
Od tego zależy, czy będzie coś wart, oczywiście według rodzinnych i pokręconych standardów. Brzmi szalenie, prawda?
Oczywiście, to nie jest jedyny młodszy Addams, którego poznajemy. Jest jeszcze Wednesday, czyli mniejsza i równie mroczna wersja Morticii. Nie możemy zapomnieć również o szalonym wujku Festerze oraz babci. Szalona i zwariowana mieszanka.
Ten tekst nie jest recenzją, a ich tutaj trochę już znajdziecie. Lecz gdybym miał wystawić tej produkcji ocenę, to byłaby to solidne 8/10.
Nowsze wersje nie oddają tego, jak filmy/seriale o Rodzinie Adamsów wyglądały przed laty.